PSYCHOLOG DZIECIĘCY

Paulina Pawłowska

Jeśli chcesz otrzymywać ode mnie (tj. od psycho-logiczna) mailowo informacje o mojej ofercie,
wpisz powyżej swój adres e-mail.

Tutaj mnie znajdziesz:

regulamin sprzedaży

polityka prywatności

polityka ochrony danych osobowych

Twój e-mail:
Treść wiadomości:
Wyślij
Wyślij
Formularz został wysłany - dziękujemy.
Proszę wypełnić wszystkie wymagane pola!
27 czerwca 2022

Co zamiast kar?

"Jeśli dziecko nie słucha i jest nie grzeczne, to zasługuje na karę". Czy aby na pewno?

 

W ostatnim czasie rośnie świadomość na temat szkodliwości kar. Rośnie, ale to nie znaczy, że rodzice kar nie stosują. Wręcz przeciwnie. Kary, czy jak niektórzy wolą "konsekwencje" nadal mają wielu swoich zwolenników. Dlaczego?

 

W społeczeństwie cały czas panuje przekonanie, że dzieci celowo zachowują się "źle", a brak kar skutkować będzie tym, że dzieci wejdą rodzicom na głowę i będą robiły co im się tylko podoba. Mam takie poczucie, że wiele osób uznaje dzieci za antyspołeczne istoty, które tylko czekają na okazje, by zrobić dorosłym na złość.

 

Nic bardziej mylnego.

"Niegrzeczne" zachowania dzieci nie wynikają z ich złej woli, chęci zrobienia dorosłym na złość. To nie jest kwestia wyboru: dzisiaj uderzę kolegę albo nie. To się po prostu dzieje.  Kiedy emocje biorą górę, wtedy nawet lęk przed karą nie zmieni zachowania dziecka. Dlatego "niegrzeczne" zachowanie nieustannie się powtarza. 

Czy pomyślałeś kiedyś o tym, że karanie dzieci to nadużywanie swojej władzy i przewagi nad nimi? A może wiesz co czuje karane dziecko? Otóż karane dzieci czują się źle. Są zdenerwowane, smutne, zawstydzone. Odczuwają chęć odwetu, skupiają się mocno na swoich emocjach. Nie jest to stan, który sprzyja nauce nowych umiejętności, dzięki którym dzieci miałyby szansę zachować się inaczej.

 

Wyobraź sobie, że zaczynasz nową pracę. Niewiele jeszcze potrafisz, wiele nauki przed tobą. Czy w takiej sytuacji potrzebujesz, żeby ktoś oceniał każde twoje potknięcie? Okazywał ci dezaprobatę, gdy się pomylisz? Albo ucinał pensję? Nie! Potrzebujesz cierpliwości, atmosfery życzliwości i CZASU, by nabyć niezbędne ci umiejętności. Z dziećmi jest tak samo. Jeżeli mimo naszych rozmów nadal trudno jest im zachować się inaczej to znaczy, że przyczyną nie jest brak wiedzy na temat tego jak powinny się zachować. Problemem mogą być niezaspokojone potrzeby, brak umiejętności radzenia sobie z emocjami, etap rozwoju, sytuacja w domu i wiele innych. 

Ich zachowanie nie zmieni się dzięki karze (no chyba, że na gorsze). Dorośli powinni wspierać dzieci m.in. w nauce umiejętności, których ich brakuje, by te, w przyszłości, miały szanse zachować się inaczej (a potocznie mówiąc "grzeczniej"). Zachęcam cię do tego, żeby przestać stale coś dziecku tłumaczyć. Jeśli x razy tłumaczyłeś już, że nie sypiemy piaskiem w inne dzieci, to zakładam, że ono to już wie. Czyli aspekt wychowawczy mamy za sobą. Skoro już wie to dalsze tłumaczenie nie ma sensu, bo... nic nie zmieni! Przyczyna leży gdzieś indziej.

 

Po co są kary?

Kary mają zmusić dzieci do zachowywania się zgodnie w oczekiwaniami rodziców. Dzięki nim dziecko (wg rodziców) wykona swoje obowiązki i inne polecenia.

 

Czym kary różnią się od konsekwencji?

Zacznijmy od krótkiej lekcji historii. Kiedyś, stosowanie przemocy wobec dzieci, było czymś naturalnym. Tak samo jak kary, które były obecne w niemalże każdym domu. Z czasem jednak, i jedno i drugie, zaczęło być krytykowane. W związku z czym pewnie nie raz słyszeliście, że "klaps to nie przemoc", a "konsekwencje to nie kary". Ludzie, chcąc dalej stosować swoje metody, szukają dla nich usprawiedliwienia - zmieniając im nazwy. 

 

Czym różni się danie kary ad hoc (czyli dziecko robi coś na co nie mam zgody i w odpowiedzi daję mu karę) od sytuacji, kiedy ostrzegam dziecko przed karą (jeśli jeszcze raz tak się zachowasz to dostaniesz karę)? 

 

Dla mnie absolutnie niczym.

 

Dlaczego? Bo zakładam, że skoro dziecko (które wie jak "powinno" się zachować) zachowuje się "źle", to znaczy, że z jakiegoś powodu nie potrafi zachować się inaczej. Obawa przed karą tego nie zmienia. Wyciąganie konsekwencji jest po prostu zrzuceniem na dziecko odpowiedzialności ("Ostrzegałam, żebyś się tak nie zachowywał, ale wybrałeś inaczej i dlatego dostajesz karę." - dziecko wybrało ta drogę prawa? Rodzic więc ma czyste ręce). Dlaczego zrzuca się na dzieci odpowiedzialność tak, jakby te zachowania były kwestią ich decyzji? Bo wiele osób zupełnie nie rozumie jak działa dziecięcy mózg. Oczekiwania względem dzieci są bardzo często zupełnie nieadekwatne i nierealistyczne.  

 

Opowiem wam krótko czym są dla mnie konsekwencje

Naturalne konsekwencje dzieją się same. Nie mogę ich zaplanować. Rodzic nie ma na nie wpływu. Nie ustala ich.

Przykłady? Proszę bardzo: 

  • Jeśli wyleję wodę to jest mokro i ślisko. 
  • Jeśli zgubię plecak, to go nie mam.
  • Jeśli nie odrobię lekcji, dostanę 1.
  • Jeśli dotknę piekarnika, to się oparzę.

 

Widzicie teraz, że zwrot "wyciągać konsekwencje" nijak ma się do tego, czym są naturalne konsekwencje, bo...

 

wyciągać konsekwencje = karać. 

 

Nie lubię, kiedy ktoś chowa się za słowem "konsekwencje". Zapiera się, że nie stosuje przecież kar. To totalna bzdura. Możecie się ze mną nie zgadzać, ale na prawdę chciałabym, żeby dzieci zaczęły być traktowane jako pełnoprawne istoty. Żeby dorośli przestali uważać, że wszystko wiedzą lepiej. 

 

Poruszając temat kar w Internecie włożyłam kij w mrowisko. To pokazuje jak żywy jest to temat mimo, że wcale nie taki nowy. 

Wiele osób uważa, że mamy tylko dwa wyjścia. Karzę dzieci, dzięki czemu nie wchodzą mi na głowę, realizują swoje obowiązki i mnie słuchają vs. Pozwalam dzieciom, by robiły co chcą, nie wtrącam się w ich decyzje i nie zwracam uwagi na ich zachowanie. 

Z jakiegoś powodu nie widzi się innych opcji. A przecież mamy ich wiele!

 

Ja wcale nie zachęcam was do tego, by przestać oczekiwać od dzieci, że będą wykonywały swoje obowiązki. Nie zachęcam też do tego, żeby rezygnować ze swoich granic, czy ignorować to, że dzieci je przekraczają - a odnoszę wrażenie, że kiedy mówię "Kary nie są ok!" to wiele osób tak właśnie to widzi, że powinno się wszystko odpuścić.

 

Wiecie, że dzieci chętniej współpracują z rodzicami i spełniają ich prośby, kiedy relacja oparta jest na wzajemnym szacunku, wsparciu, dba się o zaspokojenie potrzeb (m.in. potrzeby wpływu, bycia wysłuchanym, autonomii)? To oznacza, że nie karami, ale dialogiem, możemy osiągnąć sukces. 

 

Na koniec coś, na co pewnie czekacie, czyli odpowiedź na pytanie: "Co zamiast kar?"

Odpowiedź brzmi... nie potrzebujecie nic w zamian, bo dzieci nie muszą być dyscyplinowane. Zamiast kar postarajcie się zrozumieć zachowanie dziecka, znaleźć jego przyczynę. A zamiast dyscyplinowania dzieci bardziej potrzebują zadbania o waszą relacje. Relacje, w której wszyscy jesteśmy tak samo ważni, w której się słuchamy i staramy rozumieć, a także wspierać (szczególnie wtedy, gdy jest trudno to robić). 

 

A jeśli chcesz poświecić dłuższą chwilę, by lepiej zrozumieć zachowanie twojego dziecka, to zapraszam cię do pobrania i wypełnienia moich kart pracy. Znajdziesz je tutaj: POBIERZ KARTY

 

P.S. W temacie "co zamiast kar" polecam Ci tą książkę: